Kadry szpitalne

Categories LUDZIE
kłos trawy choroba szpital przemyślenia

Dziś wpis nieco odmienny… Ale bliski mi już teraz, jeszcze zanim go napisałam.

Bywam w szpitalach. Na oddziałach, na których są ludzie ciężej chorzy. Będąc tam nie uciekam w telewizor, lektury, telefon, gości. Skupiam się na dostrzeganiu scen, historii, ludzi, zwyczajów. Częściowo zapewne przemawia przeze mnie natura socjologa-obserwatora, głównie jednak osoba zainteresowana człowiekiem.

Niedawno spędziłam tydzień w szpitalnej rzeczywistości. Poniżej kilka wspomnień utrwalonych w pamięci i duszy jak fotografie.

 

szpital

 

 

Kadr I

Z Panią Halinką kontakt złapałyśmy od razu. Przyszłyśmy równo, łóżka koło siebie. Różnica wieku ponad 50 lat, ale jakby nic. Bardzo ciężko chora. Bardzo też biedna. Ma tak niewiele. Życie niełatwe.
Dostała kilka mandarynek od córki. Jest wieczór. Pani Halinka mnie woła. Proponuje połowę owoców. Chce się podzielić. Bardzo prosi, sama jeść nie będzie. Biorę. Pani Halinka zaczyna pochłaniać te, które jej zostały. Ja siedzę trochę z tyłu, zamyślona. „Ten, kto ma najmniej, da Ci najwięcej.”. Pani Halinka zasypia. Odkładam mandarynki do jej szuflady. Nie zorientuje się. Będzie miała na rano.

.

Kadr II

Idę korytarzem. Na oddział wchodzi jakaś rodzina. Wiem po co. Widziałam to nie raz i nie da się pomylić. Cała rodzina na raz. Jacyś rodzice, nastolatki. Większość z nich do tej pory nie bywała tu. Przychodzą bez jedzenia, owoców, czasopism. Nie ściągają kurtek. Nic nie mówią. Wyglądają jakby chcieli uciec. Nie wiedzą co ze sobą uczynić. Idą do jednego z łóżek. Stoją. Czasem pół godziny, czasem dwie. Potem wychodzą. Ze stratą największą.

.

Kadr III

Siedzę przy stoliku w holu. Jem kolację. Po chwili dostrzegam w jednej z sal staruszkę. Dziś przywieźli jej męża. Stan najcięższy. Trzyma go za rękę. Twarz pełna szoku i przerażenia.
Ktoś bliski każe jej by poszła już do domu. Ona odmawia. Boi się. Tak bardzo boi się, że jutro nie będzie miała do kogo tu przyjść.

.

Kadr IV

Wieczór, wyszłam spod prysznica. Wesoło rozmawiamy, my współlokatorki i córka jednej z Pań, dokładnie tak jak co wieczór. Pani Współlokatorka też pójdzie pod prysznic, choć jest bardzo słaba. Idzie z córką. Ale z nią już nie wyjdzie. Jest nieprzytomna. Zamieszanie. Przybiega personel medyczny, przyjeżdża defibrylator do przywracania akcji serca, mamy pilnie wyjść z sali. Wśród personelu niezwykła mobilizacja, widać, że robili to nie raz. Biegają. Po chwili możemy już wrócić. Wszystko będzie dobrze. Tylko na naszej sali nastrój tak bardzo już nie ten. Cisza. Cisza już do nocy. I tak jakoś ciężko. Wieczorem nie mogę zasnąć, trochę pilnuję czy Pani oddycha.

.

Kadr V

Co rano, jeszcze przed świtem, ale dawno już po pobudce, wybieram się na wyprawę do czajnika na korytarzu. Co rano zaczepia mnie pan. Podjeżdża na swoim wózku i chce rozmawiać. Najradośniejszy w szpitalu. Ciekawy wszystkiego, uśmiechnięty za każdym razem. Pewnego dnia idę znów, a już go nie ma. Okazuje się, że wyszedł ze szpitala. Przy samotnej herbacie doceniam go jeszcze bardziej niż na co dzień. Był jak słońce na tym szpitalnym niebie.

.

Kadr VI

Jest taki moment w szpitalu, który zawsze wzbudza wśród pacjentów niezwykłą ciekawość. Ktoś umiera. Przyjeżdżają panowie z wózkiem i opakowaniem. Ludzi na korytarzu więcej i więcej. Każdy ma nagle ważną sprawę. Każdy musi tam być, przechodzić. W salach szepty. Panie salowe niezwykle zmobilizowane i groźne. Przeganiają zebranych. Sprzątają szafkę, zmieniają pościel. Po chwili łóżko już czeka na następną osobę. Prawie jak nowe.

.

Kadr VII

Mieliśmy z narzeczonym piec chleb. Zawsze czasu było za mało, zawsze dzień nie ten. Już nawet zakwas mieliśmy. Ale ciągle chleba nie. Kupnego pieczywa nie jemy, więc już podniebienia odwykłe i stęsknione. I nagle w szpitalu dostałam prezent – pierwszy chleb w naszej małej rodzinie. Wspaniały. Pachnący. Było już późno, zjadłam tylko kromeczkę. Resztę położyłam na stoliku koło łóżka, na rano. Pachniał bardzo. Gdy zasypiałam myślałam o tym jak dobrze będzie jutro zjeść z nim śniadanie. Było cudnie.
Jak to dobrze, że wtedy nie wiedziałam, że wcale nie będę mogła go zjeść rano, że nic nie będę jeść przez najbliższe dwa dni. Ale to nieważne. Najważniejsze było wcześniej. Gest, chleb, zapach.

.

Kadr VIII

Jest środek nocy. Jestem mocno chora. Długo już nie jadłam, bardzo źle się czuję. Co chwilę niechcący budzę Panią Halinkę. Ona, mimo że nie spała praktycznie cztery noce, ma niewydolność oddechową i krążenia, mówi mi, że posiedzi ze mną. Rozczula mnie. Mówię Jej, że nie trzeba. Chcę by się wyspała.
Przed 4 rano znów budzę niechcący Panią Halinkę. Pyta jak się czuję. Bardzo słabo. Pani Halinka woła mnie. Myślę, że coś trzeba jej pomóc, idę. Ale to była tylko zasadzka. Pani Halinka wyjmuje herbatniki w czekoladzie. Jemy je razem. I choć nie jadam słodyczy, choć może mi to bardzo zaszkodzić, jem i smakuje mi jak największy rarytas. Czasem coś czekoladopodobnego może być bezcenne. Czas, siły, dobro, życzliwość – to największe co możesz dać drugiej osobie.

.

Kadr IX

Siódmy dzień w szpitalu. Proponują Pani Halince przeniesienie do innej sali. Będzie mogła tam lepiej oddychać, bo u nas ma ogromne problemy i dusi się. Pani Halinka jednak minę ma niezadowoloną, a przecież tak tego chciała. Mówi, że chce zostać tu. Ze mną. Wyróżnienie. Smuciłam się w duszy, że Ją przenoszą. Przywiązałyśmy się do siebie nadzwyczajnie. Pani Halinka dalej w naszej sali dusi się, a lepsze miejsce zajmuje ktoś inny.
Po godzinie przychodzą do mnie i okazuje się, że wychodzę. Teraz, już, natychmiast. Patrzymy na siebie. Czujemy, że obu nam żal się rozstać. Pani Halinka jest bardzo wystraszona. Boi się zostać beze mnie. Kto jej zrobi herbatę. Będzie podawał coś z szafki kilkanaście razy dziennie. Kto nauczy się spać tak by słyszeć kiedy Ona się dusi i powie „Pani Halinko, tlen wypadł”. Kto będzie wołał pielęgniarki. Kto ułoży Jej poduszkę, będzie ustawiał łóżko tak by nogi mniej puchły. Teraz wiem, że byłam Jej potrzebna. Że dzięki wysiłkom (na co dzień to raczej mi się pomaga) ten ciężki czas był Jej mniej ciężki. Trudno nam. Po tym jak obiecuję, że odwiedzę Ją już po weekendzie, jest lepiej. Jeszcze przed wyjściem robię co mogę.

.

Kadr X

Czekam na wypis. Dosiada się Pani Zofia, córka drugiej Współlokatorki. Dużo czasu spędziłyśmy w naszej szpitalnej sali. Rozmawiamy. Pani Zofia prosi o kontakt po szpitalu, bym powiedziała, czy u mnie dobrze. Pożegnanie jest dużo cieplejsze niż w przypadku pożegnań typowych przelotnie poznanych obcych sobie osób. Już teraz mam pewność największą. Nie warto tracić sił na negatywne rzeczy. Warto wyłapywać dobre osoby i w nie kierować energię, dobro, siły. Dobro dane dobrym osobom zawsze wraca ze zdwojoną siłą.

.

Kadr poszpitalny

Jestem w domu. Każdy kto był na cięższym oddziale lub dłużej w szpitalu, wie jak dom smakuje po powrocie. Nigdy tak nie cieszy jak wtedy. Mimo wszystko pusto jakoś. Martwię się o Panią Halinkę. Zadziwia mnie ta nasza więź.

.

.

nadzieja ptak refeksje choroba szpital

One thought on “Kadry szpitalne

Skomentuj Anna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *