
A może tak Bangkok?
Cóż można opowiedzieć o wielomilionowym mieście po spędzeniu w nim kilku dni? Pewnie niewiele. Tylko trochę.
Choć dzięki takiemu pobytowi z pewnością nie stworzy się o przewodnika o Bangkoku to można po nim dopisać kolejny rozdział do swojego przewodnika po życiu. Bo każde doświadczenie, każda podróż to nowa lekcja. Choć oczywiście od nas zależy na ile będziemy podczas niej uważni i czy odrobimy pracę domową.
:::
Życie i mądrzy nauczyciele nauczyli mnie, że podstawami zdrowia i dobrostanu nie są zaawansowane suplementy, zabiegi czy kuracje. Najważniejsze są proste rzeczy:
💛 świeże powietrze i świadome nim oddychanie
💛 zdrowa żywność i uważnie jej spożywanie
💛 obcowanie z naturą, zielenią, słońcem
💛 bliskie relacje międzyludzkie pełne czułości i dobra
💛 odpoczynek, spokój, samoświadomość
💛 dbanie o ciało – ruch fizyczny, masaże
:::
Przed pobytem w Bangkoku, spędziłam dłuższy czas na małej rajskiej wyspie. Mieszkając tam, w ogrodzie przy dzikiej plaży, czułam się jak u siebie, jak w miejscu stworzonym dla mnie. Wszystko było tam dokładnie tak jak lubię. Tak jak jest najlepiej dla naszego zdrowia. Spokój, piękna natura, dobrzy ludzie, wspaniała pogoda.
Towarzyszyły nam dźwięki i zapachy przyrody, plaża była piękna i pusta, woda nieskazitelnie czysta i pełna kolorowych rybek. Lokalni mieszkańcy pracujący przy naszej plaży byli przemili, skromni i pokorni. Często radośnie się uśmiechali i wchodzili ze mną w miłe interakcje. Zachowanie mieszkańców, pracowników i turystów cechowały niespieszność, relaks. Zwierzęta leniwie wylegiwały się na piasku, cykady pięknie grały. Jedzenie było kolorowe, zdrowe, smaczne, świeże. Podawane na plaży i na tarasach w przepięknym otoczeniu przyrody, drewna, zachodów słońca. Powietrze było czyste, pachnące i wilgotne.
Spokój, natura, uśmiech i dobro – tak sobie wyobrażam niebo!
:::
I nagle, jedna chwila, krótki lot i jestem w Bangkoku.
Po pierwszych godzinach w tym mieście, myślałam o nim tylko jedno: „A więc tak wygląda piekło!”.
Mało rzeczy w życiu nie podobało mi się tak bardzo jak Bangkok w tamtej chwili. Powietrze, przyroda, niebo, ludzie, dźwięki – wszystko tu było nie tak.
Gorące powietrze (ponad 35°C) stało nieruchomo między wieżowcami. Ogromna ilość smogu i spalin zasłaniały słońce i sprawiały, że niebo nieustannie było szare. Beton, brak zieleni i zanieczyszczenia powodowały, że gorący klimat miał tu tylko złe strony. Powietrze było duszne, szare, brudne. Wszystko po chwili stawało się lepiące, ciężko się oddychało. Przecież powietrze to podstawa, a tu było z nim tak źle – bardzo gorące i bardzo brudne powietrze to połączenie niczym z piekła rodem.
Na pierwszy rzut oka, z ludźmi i relacjami też nie było tu lepiej. Istna wieża Babel! Ludzi było mnóstwo i krzyczeli w wielu językach. Nieustannie popychali, przepychali i zaczepiali. Na każdym kroku ktoś próbował naciągnąć lub oszukać. Naprawdę, na każdym kroku. Miejscowi ludzie proszeni o radę lub usługę, nakierowywali tak by jedyną opcją było wielokrotne przepłacenie. Seks, zamiast być intymną i piękną sferą życia, wyszedł tu na ulice w karykaturalnej formie – na każdym kroku było dużo prostytutek, striptizerek, drag queen i naganiaczy na pokazy erotyczne typu strzelanie piłeczką pinpongową z pochwy. Wielokrotnie proponowano mi zostanie prostytutką. Pośpiech, powierzchowność, interesowność – tak na pierwszy rzut oka wyglądały tu relacje. Czułam się zagubiona przebywając wśród tylu ludzi, którym kompletnie nie mogę ufać.
Jedzenie też okazało się wyzwaniem. Ogrom lokali oferował jedzenie bardzo sztuczne, niskiej jakości, masowe i wielokrotnie odgrzewane. Stoły i sztućce często były nieestetyczne, brudne, lepiące, plastikowe. Osobie z zewnątrz trudno było znaleźć lokal, w którym jedzenie nie będzie po prostu szkodziło. Przysmaki sprzedawane na ulicach były niczym z horroru, a królowały wśród nich martwe, czarne skorpiony.
Piękna przyroda z rajskiej wyspy, w Bangkoku nie istniała – rzeka była brudna, brązowo-szara, z mnóstwem śmieci i martwych ryb. Co chwilę spotykałam tu koty i psy na skraju śmierci. Serce łamało mi się na ich widok i obmyślałam czy uda mi się uratować choć jednego.
Ciężko tu też o spokój. W mieście tym panuje nieustanny stan podgorączkowy. Gwar, hałas, z każdej strony inna głośna muzyka. Ruch pojazdów na ulicach niezwykle podkręcał nerwowość Bangkoku. Przechodzenie przez jezdnię to prawdziwy bieg z przeszkodami, a w jeżdżeniu pojazdami zasady bezpieczeństwa raczej nie istnieją. Nieustanne trąbienie, piski, ruch niesamowicie intensywny.
:::
Po pierwszych dniach w Bangkoku czułam się nieustannie brudna, naprawdę zmęczona, zakrzyczana, zagrożona. Miałam wrażenie, że wszystko, co dobrego może dać nam świat, w tym mieście jest zniszczone przez ludzi i ich cywilizację. Zaczęłam niepokoić się, że niedługo tak właśnie może wyglądać cała ziemia. Że jeśli już teraz nie uszanujemy klimatu tak by zahamować jego ocieplanie się, by ograniczyć smog, zanieczyszczanie wód, wycinanie lasów, nie szanowanie zieleni, niezrównoważony transport, betonowanie miast, powierzchowne relacje – to właśnie tak może być w większości aglomeracji. Piekło za życia na własne życzenie.


.
Na koniec, wraz z koleżankami, wybrałam się na kurs gotowania wegetariańskiej kuchni tajskiej. Niesamowity pasjonat gotowania dał nam moc dobrej energii, zdrowego i pysznego pożywienia, szacunku do zwierząt i ich nie jedzenia. Cudownie!
Jakże się cieszę, że dałam drugą szansę Bangkokowi!
.:::
I oto przed Państwem: ładny Bangkok! Mimo tego, że był on dla mnie wyzwaniem, zobrazowałam go właśnie tak jak na poniższych zdjęciach – jako piękny, słoneczny, zielony 🙂 Zawsze lepiej jest skupiać uwagę na tym, co najlepsze!
:::
Jakie lekcje dał mi Bangkok?
💛
Niewiele wystarczy by cywilizacja ludzka odebrała nam to, co najważniejsze dla naszego zdrowia – powietrze, dobry klimat, przyrodę, ciszę, spokój i dobre relacje międzyludzkie. A bez tego naprawdę ciężko żyć. Musimy dbać o nasz świat – lokalnie i globalnie.
💛
Nic nie jest tylko złe i zawsze warto dać drugą szansę. Zawsze warto widzieć jasną stronę. I starać się.
💛
Spełnianie marzeń jest proste! A świat jest mniejszy niż się wydaje.
Wystarczy wierzyć w swoją moc, a można sobie samodzielnie poradzić niemal wszędzie i niemal ze wszystkim.
Bardzo ciekawy reportaż, Bangkok przesunął mi się dzięki Tobie do 1. dziesiątki miejsc do odwiedzenia. Pisz więcej o podróżuj więcej!
Dziękuję Robert! 🙂
Piękne! Tak inspirujące i pełne nadziei. A teraz bardzo tego ludziom potrzeba..
Dziękuję za piękne, motywujące słowa! 🙂